Jeszcze przez kilka miesięcy skazani są na bezdomność

2008-06-05 00:00:00

Kilka tygodni temu dwie rodziny straciły dach nad głową. Znalazły się osoby, które chętnie pomogły rodzinie z Surmin. Państwo Chojnowscy z Żelazek nadal czekają na pomoc. Tracą nadzieję, że uda im się szybko odbudować dom.

W nocy, 19 kwietnia spłonęło gospodarstwo w Surminach. Pięciosobowa rodzina straciła cały dobytek życia. Straty oszacowano na ponad 220 tys. złotych. Poszkodowanym zapewniono lokal zastępczy w świetlicy wiejskiej w Surminach. Z opieki społecznej przyznano rodzinie zasiłek jednorazowy w kwocie dwóch tysięcy zł oraz zasiłek na okres sześciu miesięcy w wysokości 750 zł na zakup żywności. Nie trzeba było długo czekać na odzew ludzi dobrej woli. Rodzina otrzymuje pieczywo z piekarni i wędlinę z masarni. Odbyły się liczne zbiórki pieniężne na odbudowę domu.
— Ludzie bardzo pomogli tej rodzinie — twierdzi Halina Kułakowska, sołtys wsi Surminy. — Zorganizowano liczne zbiórki pieniężne, przekazano im różnego typu urządzenia, meble i trochę artykułów gospodarstwa domowego. Firmy prywatne zaoferowały pomoc żywnościową i medyczną. Rodzina zebrała na swoim koncie około 24 tys. złotych, jednakże nadal jest to zbyt mała kwota na rozpoczęcie prac budowlanych.
Rodzina jest wdzięczna za wszelką pomoc ludzi.
— Dziękujemy wszystkim za wszelką pomoc — mówi Renata Skrzydel, córka współwłaścicielki gospodarstwa. — Pomału kroczymy do przodu. Wybraliśmy już projekt techniczny domu. Czekamy na pełną dokumentację umożliwiającą rozpoczęcie budowy. Brakuje nam jednak typowych artykułów gospodarstwa domowego.
Dużą pomoc dla pogorzelców niesie Urząd Gminy w Baniach Mazurskich.
— Mamy nadzieję, że za półtora miesiąca ruszy budowa domu — twierdzi Andrzej Kułakowski z Urzędu Gminy Banie Mazurskie. — Materiały na dom oferują nam hurtownie budowlane. Pomagamy rodzinie, jak tylko możemy. Rodzina posiada swój las, więc w znacznym stopniu zasili to budowę domu. Projektanci i geodeci za swoje usługi wezmą minimalne pieniądze bądź zrobią to za darmo.
W zupełnie innej sytuacji znajdują się pogorzelcy z Żelazek w gminie Gołdap. W niedzielne popołudnie, 4 maja wybuchł pożar trzydziestoletniego domu dwurodzinnego na skutek samoczynnego zwarcia instalacji elektrycznej przy odbiorniku telewizyjnym. Spaleniu uległo piętro budynku jednej części bliźniaka. Straty oszacowano na 30 tys. złotych. Małżeństwo od miesiąca mieszka w przyczepie campingowej. Państwo Chojnowscy otrzymali tylko niewielką pomoc z opieki społecznej.
— Wszystko stoi w miejscu — mówi Małgorzata Czarniewska, sołtys wsi Żelazki. — Do tej pory nic nie zrobiono z domem. Nie ma dachu, a woda leje się do środka. Małżeństwo nie otrzymało pomocy od ludzi i instytucji. Caritas zaoferował swoją pomoc, jednakże spaliły się im dokumenty i trzeba długo czekać na ich wydanie. Dziadkowie mieszkają w przyczepie campingowej, jednak na dłuższy okres tak się nie da żyć.
Państwo Chojnowscy tracą pomału nadzieję, że zamieszkają w swoim domu. Bez pomocy ludzi dobrej woli, skazani będą na mieszkanie w przyczepie campingowej.
Julita Sztabińska
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
Tagi: pozar
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5